Czy nie ma czasu na śmierć premierę na Netflix? - Dziennik internetowy Men Life

Nie oczekuj jeszcze żadnej ulgi dla tego brytyjskiego szpiega. 25. część serii filmów o Jamesie Bondzie, Nie ma czasu na śmierć, był w czyśćcu kinowym. Oczekujący na datę premiery i opóźniony do 2021-2022, film był podobno oferowany gigantom streamingu, takim jak Netflix, Apple i Amazon, a Metro-Goldwyn-Mayer omawiał potencjał rocznej licencji na transmisję strumieniową za niską, niską cenę 600 mln USD.

Po premierze strumieniowej Mulan w Disney + wydaje się, że MGM chce zarobić na sukcesie Walta. Na nieszczęście dla domu ryku Lwa, 600 milionów dolarów jest trochę za drogie, aby nawet Netflix mógł złożyć ofertę. Pozostawienie potencjalnie milionów, jeśli nie miliardów odbiorców filmów na żądanie, według Ostateczny termin donosi, że żaden z streamerów nie był skłonny zapłacić więcej niż 300 milionów dolarów.

Za nieco ponad połowę ceny wywoławczej MGM, przy zgłoszonym budżecie 250 mln USD na Nie ma czasu na śmierć, piąty i ostatni występ Daniela Craiga jako agenta 007 wcale nie jest bliższy oficjalnej premierze. Biorąc pod uwagę wcześniejsze komentarze MGM dotyczące zachowania „doświadczenia teatralnego dla kinomanów”, możemy jedynie założyć, że bez gryzienia ryb, MGM będzie musiało poczekać, aż jezioro się rozmrozi, zanim będą mogli wylądować wieloryb z premiery filmu.

Główna producentka Barbara Broccoli utrzymywała, że ​​wstępne dyskusje miały wyłącznie charakter eksploracyjny, a M z serii Jamesa Bonda odnosiło się do wszechobecnej globalnej pandemii i jej wpływu na dolary kinowe i kasowe. Wykluczywszy już możliwość przejęcia roli superszpiega przez kobietę, czy Broccoli zamierza wykluczyć debiut w streamingu ze względu na świętość „teatralnego doświadczenia”?

Z możliwością wypłaty miliarda dolarów na stole za bez wątpienia najbardziej oczekiwany film o Jamesie Bondzie od czasu… Casino Royale, pytanie na ustach wszystkich brzmi, czy mogliby zrobić jedno i drugie? A jeśli tak, to czy ta pandemia nieświadomie utorowała drogę do ogromnej zmiany paradygmatu w całym przemyśle filmowym? To znaczy, naprawdę jest Nie ma czasu na śmierć.

wave wave wave wave wave