Oahu - Po drugiej stronie raju na wyspie - Dziennik internetowy Men Life

Spisie treści

Oto historia podróży, której nie znajdziesz w swoim przewodniku Lonely Planet. Jeden z naszych współpracowników poświęcił trochę czasu na badanie szczelin i szczelin w jednym z ulubionych miejsc wakacyjnych na świecie, aby złapać rękę na pulsie tego, co kryje się pod powierzchnią prawdziwego miasta, miejsca surrealistycznego w pięknie i niemal fantastycznego w lokalizacji , ale nadal mierzy się z realiami, z jakimi boryka się każde inne zaludnione miejsce na Ziemi.

Jest 23:54 w piątek wieczorem. Minęło zaledwie siedem godzin, odkąd mój samolot wylądował na międzynarodowym lotnisku w Honolulu, a mój kontaktowy Kris* obiecał mi wieczór, którego nie zapomnę w nocnych klubach Waikiki. Jak coś z filmu dołączamy do kolejki młodych, skąpo odzianych kobiet przed miejscem, o którym mówi się, że nazywa się „Uzależnienie”. „To najlepsze, bracie, tak się podkręcimy, to miejsce jest pełne dziewczyn” – mówi mi Kris, dyskretnie spryskując sznurek kokainy na swoim jabłkowym zegarku i wąchając go, podczas gdy bramkarze zamieniają się w parę. para przy drzwiach. Przyjaciel Krisa, Rocco*, duży Polinezyjczyk z tatuażem na szyi, pojawia się po kolejnych dziesięciu minutach czekania i wyjmuje z rolki dwa banknoty 100$ z rolki z przedniej kieszeni, wsuwa je portierowi i zostajemy wprowadzeni z tyłu sali. kolejka. „W tym mieście ma zamkniętą grę w colę” – mówi Kris, dyskretnie wręczając mi małą plastikową torebkę za plecami.

Powinienem na wstępie powiedzieć, że tak naprawdę nie przyjechałem na Hawaje, żeby zażywać narkotyki i imprezować z luźnymi kobietami, w każdym razie nie specjalnie, ale nie przyjechałem też na wycieczkę autobusową po Pearl Harbor i nurkować z żółwiami za 25 USD w tym wypożyczenie płetw. Przyjechałem tutaj, ponieważ słyszałem o różnorodności i pozytywności tego szalonego, malutkiego miejsca. Od wielokulturowych, wielonarodowych społeczności podobnych do mojego domu w Sydney, przez głębokie blizny pozostawione przez brutalną wojnę, po bogatą polinezyjską historię tego miejsca, którą tak swobodnie i z miłością dzielą się miejscowi, mogę powiedzieć, że wiem Hawajów, który różni się od broszur i magazynów podróżniczych.

Udajemy się do łazienki po obowiązkową kolejkę, a po ponownym wejściu na parkiet zostajemy zaprowadzeni na zaplecze, obdarowane magnum szarej gęsi przez trzy dziewczyny w strojach króliczka playboya (obiecuję, że tak się stało, dosłownie) i impreza jest włączona. Nawiasem mówiąc, wszystko to nic mnie nie kosztowało, mój kontakt na Oahu upiera się, że za wszystko zapłaci, „tylko trochę hawajskiej gościnności, przyjacielu”, powtarza, wręczając dwudziestkę na kilka drinków lub wyciągając swoją worek na kolejną linię ciosu. „Zobaczymy, jak tu pójdziemy, albo weźmiemy parę ślicznotek, zabierzemy je z powrotem do domu i całą noc dmuchamy w linie, albo jeśli chcesz się zrelaksować, po prostu rzucimy jointa i usiądziemy na plaży”.

To, moja pierwsza z wielu nocy na Waikiki w ciągu najbliższych dwóch tygodni, nie była niegrzecznym szokiem. Imprezowałem już wcześniej z Krisem, kiedy był w Sydney i znam jego szczególną torbę smaków. Ale jest idealnym przewodnikiem. Ważący sześć stóp i dwieście funtów Kris regularnie ćwiczy na siłowni, trenuje jako zawodnik MMA i ma opaleniznę, która sugeruje, że spędził większość swoich dwudziestu siedmiu lat, żyjąc w tropikalnym raju. dokładne podsumowanie. W połączeniu z jego szerokim, białym uśmiechem i śmiałymi wybrykami, trudno go przegapić i jest dobrze znany na ulicach Oahu, jak się wkrótce dowiaduję. Mimo całego białego puchu, późnych nocy i nikczemnych postaci, które napotykamy, nigdy nie przestaje się bawić. Za każdego jointa, który palimy o 3 nad ranem, żeby pomóc nam zasnąć, budzi mnie rano kawą, żeby zabrać mnie na kolejny spacer na łonie natury, do każdego klubu nocnego, który odwiedzamy, sugeruje kolejny wodospad, żeby sprawdzić „później”. Podczas jednej z naszych nocnych wycieczek wzięliśmy to dosłownie i zostawiliśmy bar w zaułkach Honolulu, aby wędrować po wodospadzie Manoa o 2 w nocy.

Jest coś do powiedzenia na temat siedzenia w kamienistej, głębokiej na trzy stopy kałuży pod naturalnym strumieniem źródlanej wody o drugiej w nocy, wysokiej jak Willie Nelson około 1968 roku, patrząc na nieskazitelne, rozgwieżdżone nocne niebo.

Hawaje, o czym dobrze wie każdy, kto kiedykolwiek tam był, są naturalnie bardzo pięknym miejscem. W broszurach jest prawda. Plaże są nieskazitelne, a woda ma piękny błękit. W morzu pływają żółwie. Jest słonecznie prawie codziennie. Tam, gdzie mieszkam, w górach Manoa, codziennie przez około dwadzieścia minut pada lekki deszcz, pozostawiając ogromną, surową tęczę nad całą doliną, która wije się na południe do Waikiki.

To miejsce ma też wspaniałą historię. Odwiedzamy bar o nazwie Sarento’s nad hotelem Ilikai, z widokiem na port Waikiki, który został otwarty na początku lat sześćdziesiątych. „Ten stołek, na którym siedzisz”, mówi mi Kris. „Elvis tam siedział”. To prawda, sprawdziłem to. Elvis Presley był kiedyś właścicielem całego 24NS piętro hotelu Ilikai i często spędzał wakacje na Hawajach (nigdy nie podróżował poza USA).

Wszędzie znajdują się również przypomnienia kultowych części amerykańskiej historii, położone między ogromnymi betonowymi halami komercyjnego przedsiębiorstwa i kapitalizmu, czyli ulicami Waikiki (które zostały skomercjalizowane przez amerykańskie i japońskie przedsięwzięcia na długo przed tym, jak Hawaje dostały gwiazdę na fladze. ) Hotel Moana Surfrider, który jest owinięty wokół stuletniego, wysokiego na siedemdziesiąt pięć stóp banyan na plaży, jest jednym z najbardziej skomplikowanych przykładów architektury końca XIX wieku i był placem zabaw króla Edwarda VIII, kiedy był po prostu księciem Walii. Nie ma już prywatnego molo, w którym podobno się zakochał, zapalonego nurka, ale nietrudno to sobie wyobrazić.

W latach dwudziestych przebywała tu nawet Agatha Christie. Pasuje, ponieważ hotel jest również domem jednej z najsłynniejszych amerykańskich tajemnic morderstwa. W 1905 roku Jane Stanford, jedna z założycielek Uniwersytetu Stanforda i była żona kalifornijskiego gubernatora, została znaleziona martwa w swoim pokoju w Surfrider z powodu zatrucia strychniną. Nikt nigdy nie został oskarżony.

Jedną z najbardziej urzekających cech Waikiki jest możliwość podróżowania w dowolnym kierunku przez około pół godziny od jego centrum i znalezienia się albo na prywatnej plaży z idealnym białym piaskiem i ciepłymi falami, nieskazitelnymi przez deweloperów, z boku góry, bez wysiłku, aby wyobrazić sobie siebie w środku Parku Jurajskiego (w końcu tam to kręcili) lub w dowolnej wersji ogólnoamerykańskiej dzielnicy, z dziećmi bawiącymi się na trawniku przed domem i dostawczymi ciężarówkami UPS paczki z Amazon.com.

A potem masz centrum Honolulu. Tak piękna jak codzienna tęcza nad Manoa, czy stuletni banyan w Moana Surfrider może być, jak każde miasto, masz blizny kapitalistycznej gospodarki i żyją w nich zapomniani ludzie z Oahu. Honolulu jest jak malutki, malutki Nowy Jork. Ulice są pokryte barami nurkowymi, salonami tatuażu (w tym ten, w którym sam Sailor Jerry tatuował marynarzy w latach 40.), klubami ze striptizem, złym ruchem i najszerszą grupą demograficzną, jaką prawdopodobnie znajdziesz. Jest też Hawaii Theatre, nazwany „dumą Pacyfiku”, gdy został otwarty w 1922 roku.

Wśród historii tych podłych ulic leżą narkomani, opuszczeni nieznajomi, krnąbrni ludzie, prostytutki i handlarze, którzy sprawiają, że Honolulu nie różni się niczym od innych miast na świecie, kiedy obdzierasz je z powrotem do kości. Slumsy i miniaturowe miasta namiotowe, które powstały pod siecią zaledwie trzech lub czterech autostrad wi z miasta, są stałym wizualnym przypomnieniem prawdziwego, wadliwego systemu społeczno-gospodarczego istniejącego w doskonałej tropikalnej scenerii.

Autostrady są również reprezentatywne dla nieudanego systemu, a wyspa Oahu może pochwalić się czwartym największym natężeniem ruchu w całych Stanach Zjednoczonych, po Los Angeles, San Jose i Seattle. Aż trudno uwierzyć, że wyspa tak mała, z tak małą liczbą mieszkańców, mogła być tak źle zaplanowana, ale efekty są widoczne dla wszystkich każdego dnia. Siedzę w nieżyjącej już modelce Tacoma z przyjaciółką Krisa o imieniu Vivian*, która urodziła się na Big Island w rodzinie wietnamskich migrantów i przeniosła się do Oahu, aby studiować prawo. „Nikt w USA tak naprawdę nie wierzy, że te statystyki mogą być prawdziwe, ale to prawda”, mówi, gdy siedzimy bez ruchu przez piętnaście minut. „To niewielka populacja, ale tak naprawdę jest tylko jedna droga do iz Honolulu, która rozprowadza ruch, więc to koszmar dla każdego, kto musi dojeżdżać, czyli dla większości ludzi tutaj. Nie ma metra jak inne miasta – drogi to jedyny sposób podróżowania. Naprawdę trudno jest podjąć decyzję między mieszkaniem w ładnym domu i codziennym dojazdem do pracy, a mieszkaniem bliżej pracy, blisko slumsów”.

Po powrocie na wieczór z Krisem w Waikiki dołącza do nas jego przyjaciel Luke*, który chce wyjść i zaśpiewać z nami karaoke. Kiedy mijamy rząd prostytutek, zauważam, że wszystkie działają tuż przed głównym, wczesnym otwarciem Oahu, sztampowym irlandzkim pubem o nazwie Kelly O’Neill’s. Powodem, dla którego uważam to za osobliwość, jest to, że pub ma co najmniej trzy radiowozy, pełne policjantów gotowych do akcji, o każdej porze po 20 każdego dnia.

– To nielegalne, ale gliniarze pieprzą prostytutki. Dlatego pracują na ulicach na zewnątrz, gdzie są wszyscy gliniarze – mówi mi Luke. „To kurewsko dziwne, kiedyś je pieprzyli w zamian za to, że ich nie aresztowali, ale kilku gliniarzy załatwiło to, więc teraz prostytutki każą im zapłacić. Niektórzy dają zniżki, ale wydaje mi się, że dla nich nadal jest bezpieczniej. To naprawdę kurewsko dziwne, ale wszyscy tutaj o tym wiedzą.

Być może poza streetworkerami można narysować wiele podobieństw między Waikiki i Sydney. Wszystkie kluby są takie same (choć drinki na Hawajach są znacznie tańsze i bardziej hojne), pełne są zarówno Australijczyków, jak i azjatyckich turystów, i jest to miejsce o wielkim naturalnym pięknie, które zostało ogłupione do aby zrobić miejsce dla turystyki komercyjnej, a na niektórych obszarach, rozwoju nieruchomości. Niepokojąca jest liczba bezdomnych, liczba osób mieszkających w mieszkaniach o niskich dochodach i dysproporcja między skąpanymi w słońcu rezydencjami Hawai'i Kai (tam mieszka Pies, Łowca Nagród) i zaledwie czterdzieści minut na odjechali motorowerem, w boczne uliczki Honolulu, otoczone blokami „przystępnych” mieszkań, które nie różnią się niczym od innych rządowych planów zapewnienia swoim mieszkańcom jak najmniejszych pieniędzy.

Siedzę na ostatnim piętrze jednego z tych mieszkań z nowym przyjacielem, którego poznałem w mieście o imieniu Jay*. Jay siedzi nad wiaderkiem i ogląda kreskówki w swoim mieszkaniu z jedną sypialnią w niebieskim mini-wieżowcu, w którym można mieszkać po przystępnych cenach. Nie ma widoków na wodę z domu Jaya, nie ma pięciominutowego spaceru do plaży. Tylko autostrada do obejrzenia i, co ciekawe, cmentarz tuż obok.

„Na Oahu jest mnóstwo różnych cmentarzy”, mówi mi, pomiędzy rozerwaniem bonga. „Wiele różnych azjatyckich kultur ma różne wierzenia” – mówi całkiem szczerze, jakby zaskoczony, że biały turysta jest rzeczywiście zainteresowany tym, jak to miejsce stało się tak zagmatwane. „A potem wiele osób zginęło podczas wojny” Jay odnosi się oczywiście do II wojny światowej, po tym, jak amerykańska baza morska na Pearl Harbor została zaatakowana przez siły japońskie w 1942 roku. „Istnieją różne cmentarze dla każdej kultury. Ten jest japoński, dawno nikt tam nie był pochowany, zabrakło im pokoju lata temu. W odległości około mili jest jeszcze jeden, całkowicie chiński. Powiedziałem mu, że po drodze zauważyłem ten chiński, który wyglądał bardziej wspaniale. Posiadała większe nagrobki i mauzolea z czarnego marmuru. Cmentarz japoński był bardziej zatłoczony mniejszymi nagrobkami lub po prostu prostymi tablicami. – Mieli wtedy więcej pieniędzy – powiedział po prostu, odnosząc się do ówczesnych chińskich okupantów. „Japończycy byli tu wyrzutkami w czasie wojny i po niej. To smutne. W latach dwudziestych prawie połowę mieszkańców Hawajów stanowili Japończycy. Teraz to jakieś piętnaście procent czy coś.

Ma rację, szczątkowe badania pokazują, że japońska populacja Hawajów stanowi nieco ponad szesnaście procent. Ale chociaż populacja Japończyków mogła się zmniejszyć, istnieją tam pamiątki kulturowe, głównie w kuchni. Większość turystów będzie miała kontakt z najsłynniejszym daniem Hawajów, loco moco. Wątpliwa kombinacja burgera, ryżu, smażonego jajka i sosu cebulowego, można to grzecznie pominąć, aby cieszyć się innym przysmakiem Hawajów, poke (wymawiane poh-keh). Poke to po prostu świeżo złowiona ryba, pokrojona w kostkę na surowo i pokryta sosem sojowym, octem i sezamem lub pikantnym majonezem. To sushi w najbardziej podstawowej formie i jest pyszne. Podawana na ciepłym brązowym ryżu, miska poke na targu rybnym kosztuje 7 USD za funt i jest to jedna z głównych atrakcji mojej podróży.

Pewnego ranka Kris chce zabrać mnie na śniadanie do miejsca zwanego Morimoto. „Zaufaj mi, to tutaj przychodzi pieprzony Obama, kiedy wróci do domu”, mówi mi. Wszyscy na Oahu chcą mi przypomnieć, że obecny prezydent jest miejscowym, a biorąc pod uwagę, jak postępowe są Hawaje jako stan, nietrudno zrozumieć, dlaczego są dumni. Morimoto, ekskluzywna restauracja, znajduje się w porcie Waikiki, pod hotelem The Modern i jest pięknym miejscem na świeże ryby i proste, klasyczne japońskie jedzenie. Jeśli zamierzasz wydać odpowiednie pieniądze na jedzenie w tym mieście, to jest gdzie to zrobić.

Ostatnie dwa tygodnie spędziłem na motorowerze. Na Oahu to się robi, ponieważ każdy pojazd o mocy poniżej 50 cm3 podlega tym samym prawom, co rower (a przynajmniej tak mi powiedziano). Bez koszulki, bez kasku, maksymalna prędkość 50 mil na godzinę, to z pewnością jeden ze sposobów atmosfera i promienie słoneczne tego dziwnie pięknego miasta.

To także kolejny świetny sposób na ponowne zobrazowanie różnic związanych z dystrybucją bogactwa na Hawajach. Ulice Hawai'i Kai i drogi mieszkalne Kahali to idealne, nieskazitelnie płaskie powierzchnie pełne przepychu, wyłożone dużymi białymi domami i wysokimi, dumnymi masztami flagowymi, które w co drugim lub trzecim domu powiewają w gwiazdy i paski. Ale rejs z prędkością 20 mil na godzinę obok The Pint & Jigger, baru nurkowego wciśniętego między port Waikiki i autostradę Lunalilo, jest niewygodny i trudny, ponieważ pokazuje pierwsze oznaki dziur i ogrodzeń z ogniw łańcuchowych, które rozciągają się na mile wokół biedniejszych części Honolulu. To ostre porównanie do flagowych okrętów Cartier, Tiffany & Co i Gucci, które znajdują się niecałe trzydzieści minut spacerem od hotelu.

Spędziwszy dwa tygodnie chłonąc naturalne piękno wyspy w ciągu dnia, spędzam wiele wieczorów w wirze turystyki miasta, w samym sercu Waikiki.

Odcinek plaży, który rozciąga się od portu Waikiki do zoo w Honolulu, o długości około półtorej mili, jest jednym z najbardziej ekstremalnych przejawów zachodniego kapitalizmu, jakiego można doświadczyć, i który nie obejmuje nawet rozległych przestrzeni Centrum Ala Moana , siódme co do wielkości centrum handlowe w USA i największe centrum handlowe na świeżym powietrzu na świecie, oddalone o zaledwie 10 minut drogi. I nietrudno zrozumieć, dlaczego. Hawaje od dawna są pierwszym portem dla bogatych turystów amerykańskich i japońskich. Imponuje mi to, że ludzie chcą chcieć wydawać takie sumy pieniędzy w takiej lokalizacji.

Osobiście nie miałem ochoty nagradzać się w tym miejscu. Drugiego wieczoru siedziałem na plaży Waikiki, patrząc na ocean, paląc cygaro o smaku kokosowym, które kupiłem w jednym z 56 sklepów ABC (hawajska marka sklepów ogólnospożywczych - jest dosłownie na każdym zakątku Waikiki, sprzedając wszystko od Koszule Aloha, narkotyki, od alkoholu po tanie aromatyzowane cygara) i czułam się tak upokorzona przez moje otoczenie. W jakiś sposób łatwo jest zablokować betonową dżunglę pieniędzy, fałszywe pochodnie luau tiki i syntetyczne kwiatowe lei. Stereotypowy grubas z sarongiem, grający na ukulele istnieje, ale jest w tym coś autentycznego. Miejscowi naprawdę uwielbiają dzielić się tym, co zostało z ich kultury. Łatwo jest wykluczyć fakt, że cygaro kokosowe smakuje bardziej jak rafowy balsam do opalania niż słodzony tytoń. Łatwo zdjąć skórzane buty, podwinąć spodnie i zapomnieć o dziesiątkach tysięcy innych białych ludzi, którzy każdego dnia odbywają tę podróż. Łatwo mimowolnie zanurzyć się w organicznym bogactwie tego miejsca. Aby zobaczyć atrakcyjność poza ulicami Waikiki, sklepami Billabong, fabrykami serników, kiepsko zaprojektowanymi koszulkami. Skarby raju na wyspie, który jeszcze nie został utracony, są wciąż dostępne dla tych, którzy ich szukają, wystarczy zasubskrybować specjalną, może nawet pokręconą markę tego, czym naprawdę jest raj.

*Imiona zostały zmienione

Będziesz pomóc w rozwoju serwisu, dzieląc stronę ze swoimi znajomymi

wave wave wave wave wave